kurtyna-emocje

Emocje za kurtyną. Jak wspierać dziecko w wyrażaniu swoich uczuć?

W okresie dzieciństwa chłoniemy wszystko, co dzieje się wokół nas. Dorośli i ich zachowania są najczęściej wyznacznikiem tego, jak my sami będziemy zachowywać się w przyszłości. Sytuacje w jakich się znajdziemy i niezrozumiałe dla nas jeszcze auto-reakcje, bez wsparcia dorosłych, odbiją piętno na tym, jak będziemy postrzegać siebie w dorosłym życiu. Dlatego tak ważne jest, aby zarówno rodzice jak i nauczyciele w szkole mieli świadomość swojej roli w życiu młodych ludzi, z którymi pracują. To od dorosłych i ich reakcji oraz „mentorskich” umiejętności zależy, jakimi ludźmi staną się ich wychowankowie. A to, w jaki sposób nauczymy się w dzieciństwie radzić sobie z emocjami, wpłynie na całe nasze dorosłe życie.

Zdarzyło Ci się kiedyś wstydzić się lub bać, że sobie z czymś nie poradzisz? Czy miałeś poczucie, że jakaś życiowa lekcja Cię ominęła i dlatego nie nauczyłeś się czegoś ważnego? Przypuszczam, że tak.

Każdy lubi uchodzić w oczach innych, i swoich, za osobę, która dobrze sobie radzi, nie poddaje się i zawsze jest silna. Emocje są dla słabych, dla tych, co sobie nie radzą. A ty przecież jesteś mocny i silny. Nikt nie musi wiedzieć, że wychowywałeś się bez ojca, bez przytulania, czy byłeś uczestnikiem ciągłej domowej kłótni. Nie ważne, że po nocach płaczesz, bo odeszła ukochana matka. Na zewnątrz emanujesz uśmiechem i żyjesz trochę „na pokaz”. Kiedy jednak nie chcesz ujawnić swoich słabości czy braku umiejętności radzenia sobie w pewnych sytuacjach, zaczynasz ukrywać się przed innymi (uśmiechasz się mimo bólu, uśmierzasz ból używkami, wpadasz w wir różnych niebezpiecznych działań, w pracoholizm czy perfekcjonizm) aż z czasem staje się to Twoim nawykiem, automatyczną reakcją obronną. Po wielu powtórzeniach takich form zachowań, nawyk staje się tak naturalny, że przestajesz go kontrolować i identyfikujesz się z nim. Jesteś absolutnie przekonany, że nigdy nie było tak, jak było w rzeczywistości. Oszukujesz siebie, że niczego ci nie brakuje. A skoro nie brakuje Ci niczego, przestajesz szukać doświadczeń zastępczych pozwalających na przerobienie „lekcji”. W pewnych sytuacjach blokujesz swoje emocje i udajesz, że ich nie ma.

Brzmi znajomo? Jako dziecko słyszałeś, kiedy rodzice czy nauczyciele powtarzali – nie płacz, nie mazgaj się, chłopaki nie płaczą, wstydź się jak mogłeś tak postąpić, źle to zrobiłeś, jesteś niegrzeczny. A ty chowałeś łzy lub ukrywałeś strach, by nie okazać słabości w oczach swoich „autorytetów”? Tłumiłeś swoje emocje, po to, zdobyć sympatię innych i pokazać im, że jesteś „cool”? A może wybuchałeś agresją, bo nie mogłeś dłużej znieść napięcia jakie panowało w domu, bo ojciec pił, bo matka była chora, albo w ogóle jej nie było, bo dużo pracowała. A może, kiedy dałeś upust swojej złości, dostawałeś za to „burę” i już kolejny raz, w strachu przed krytyką, nie wyrażałeś swoich emocji, tylko tłumiłeś je w sobie?

Zwracam się do rodziców i do nauczycieli – bądźcie wrażliwi, na to co dzieje się z dziećmi. Jeśli rodzina ma jakieś problemy, niech nauczyciel w szkole da szansę i zrozumienie dzieciom. Jeżeli nie mogą one uczyć się radzenia z własnymi emocjami w domu rodzinnym, niech mają szansę na „zastępczą lekcję” w szkole. Jeśli nie mają mentora w domu, niech takim mentorem stanie się nauczyciel, wtedy szanse na uzdrowienie będą dużo większe. Pamiętaj nie zawsze spokojne i ciche dziecko oznacza, że nic mu nie doskwiera. Nie zawsze ten, co krzyczy i się szarpie, jest „złym” dzieckiem. Nie ma złych dzieci! Są tylko takie, które wołają o pomoc albo boją się o nią prosić. Obserwuj. Wspieraj. Bądź.

Dzieci, które nie chcą być oceniane negatywnie, kumulują uczucia, kiedy nie mogą ich okazywać. Takie traktowanie siebie prowadzi w przyszłości do napięć w ciele, i kłopotów w relacjach z innymi. Robert Skynner porównuje to do zasłonięcia kurtyny we własnej głowie, po to, aby odgrodzić się od uczucia, którego nie chcemy doświadczać. „Ukrywana emocja sprawia, że czujemy się źli nawet, kiedy odsłania się tylko przed nami. Toteż odcinamy się od niej”.

Najczęściej odcinaną emocją jest złość. Tłumienie złości i odcinanie się od niej, wg Freuda, może zachodzić w dwóch przypadkach:

  • bardzo mocnego urazu, traumatycznego przeżycia, (zwłaszcza w dzieciństwie) czy też
  • nieudolności wychowawczej rodziny, dla której złość, jako emocja, jest niedobra, blokowana, tłumiona.

W pierwszym przypadku może dojść do nieadekwatnego łączenia emocji negatywnej (złości, gniewu) z sytuacją traumatyczną, wynikającą z zupełnie innej przyczyny. Jako przykład może posłużyć historia małego chłopca mającego napady złości, z którymi sobie nie radził jako dziecko. Załóżmy, że chłopiec ma taki napad agresji w momencie, w którym jego matka trafia do szpitala ze względu na swoje zdrowie. W szpitalu okazuje się, że mama jest nieuleczalnie chora i umiera. Chłopiec łączy te dwie sytuacje ze sobą i zaczyna obwiniać się za to, że mama umarła, bo akurat w tamtym momencie był „złym” (czytaj złoszczącym się) chłopcem. W późniejszym życiu towarzyszy mu ciągły strach, że może komuś jeszcze zrobić krzywdę swoimi wybuchami złości (szczególnie osobom bliskim, które się nim opiekują, a których nie chce urazić, bo nie chce stracić ich miłości) co powoduje, że tłumi je w sobie coraz bardziej. W okresie, o którym piszę, potrzebna mu była rozmowa, wyjaśnienie sytuacji, pokazanie, że nie jego emocje i nie on sam jest winien choroby i śmierci matki.

W drugim przypadku dochodzi do zablokowania złości poprzez ciągłe karanie dziecka za jej okazywanie. Jedna z pacjentek (przypadek skrajny) opowiadała, że za każde okazanie niezadowolenia była odsyłana do swojego pokoju, i miała nakazane siedzenie w nim tak długo, aż się uspokoi. W efekcie, jako dorosła osoba nie potrafi odczuwać emocji negatywnych, a tym samym bronić siebie w sytuacjach zagrożenia. Brak ujawniania złości i jej okazywania w życiowych sytuacjach, doprowadził ją do tego, że wpadła w depresję i wycofała się z wielu aktywności (skoro nikt cię nie słucha, możesz tylko zniknąć). Nie mogła mówić, co ją boli, z czym jest jej źle. Nikt z nią nie rozmawiał w chwilach, w których było jej to potrzebne. Dokonywała więc samookaleczania się, żeby siebie poczuć, czy nawet podejmowała próby samobójcze – byleby tylko ktoś zwrócił na nią uwagę, a i tak słyszała, że przesadza, że przecież nic jej nie jest, że ma wszystko, że sobie coś wymyśla.

Tutaj zastanowiłabym się bardzo poważnie nad zasadnością wychowawczą odsyłania dzieci na przysłowiowego „jeżyka”, aby się uspokoiły. Zastanówmy się co robimy dziecku pozostawiając je samo w złości? Mówimy – nie możesz się złościć! Złość jest zła! Dziecko uczy się, że jeżeli okazuje emocje, które w rodzinie stanowią tabu, naraża się na odrzucenie przez rodziców. Dlatego czuje się z tymi emocjami bardzo źle. A chodzi o to, aby dziecko wiedziało, że ma prawo do złości. Warto pomóc mu to zrozumieć, tak, aby nie czuło się porzucone, odsunięte, zapomniane tyko dlatego, że jest mu źle. Celem nie jest wyeliminowanie złości czy gniewu z życia, bo to niemożliwe i niezdrowe.  Celem jest nauczenie dziecka, jak sobie z tymi emocjami radzić i jak konstruktywnie je okazywać. Bo przecież każdy się złości. Nie ma możliwości się nie złościć, za to, jeśli nie możemy tej złości wyrazić otwarcie na zewnątrz, wyrażamy ją autodestrukcyjnie – niszcząc siebie. To samo dotyczy reakcji na agresywne zachowania w szkole. Rozmawiajmy, wysłuchajmy i spróbujmy zrozumieć. Wyciągnijmy wspólne wnioski, ale pokażmy, że dziecko i to co przeżywa, i dzieje się z jego emocjami jest dla nas ważne.

Pamiętajmy – skumulowane i ukrywane emocje odkładają się w naszym ciele, aż z czasem jesteśmy nimi tak przepełnieni, że nie potrafimy już dłużej się kontrolować i wybuchamy. Od czasu do czasu, nie zawsze adekwatnie do sytuacji „kurtyna” się rozsuwa i wypuszczamy zakazane emocje (złość, lęk, zazdrość a czasem nawet radość) a potem sami się za to karzemy. Uczymy się tego już w dzieciństwie. Poza tym wysiłek związany z utrzymywaniem szczelnie zasłoniętej kurtyny nas wyczerpuje i odbiera energię życia. Nie da się od tak odciąć od kawałka swojej osobowości bez naruszania równowagi całego systemu jednostki. Utrzymywanie emocji poza zasięgiem wzroku prowadzi do wielu reakcji somatycznych: sztywności poszczególnych części ciała, bólu głowy i brzucha, wysokiego ciśnienie, a nawet niektórych chorób reumatycznych.

Przykładem może być pacjent, który przez całe swoje życie tak bardzo odcinał się od swoich negatywnych i pozytywnych emocji, że miał sztywne całe ciało. Trudno było mu się cieszyć, a złość okazywał biernie lub słownymi docinkami czym złościł wszystkich dookoła. Sztywność i kumulacja emocji, których nie można było okazać tak bardzo mu doskwierały, że popadł w narkotyki. W ten sposób rekompensował sobie wolność wyrażania emocji. Zyskiwał w ten sposób trochę luzu, którego tak bardzo mu brakowało na co dzień – bo nie mógł się złościć, bo to nie wypada, bo chłopaki nie płaczą, a już na pewno się nie smucą. W domu miał być grzeczny (i był grzeczny bo miał tylko matkę i nie chciał jej stracić) w szkole też był grzeczny, żeby nie przynosić uwag do domu.

Tak więc, brak możliwości okazywania emocji, może z czasem doprowadzić do autoagresji, do narkotyków, alkoholizmu a nawet samobójstwa.

Zwracajmy uwagę na nasze dzieci. Zwracajmy uwagę na to, co dzieje się z uczniami w szkole. Jako nauczyciele bądźmy tą drugą „szansą”, jakiej niekiedy dzieci nie otrzymują w swoich rodzinach.

W zdrowej rodzinie złość będzie emocją, która ma swoje miejsce. Każdy może czasami mieć negatywne emocje i nikt nie powinien za to karać. Oczywiście istotna jest umiejętność okazywania tych emocji, bez ranienia innych. Warto, by dziecko umiało rozpoznawać swoje emocje i nazywać ja, a następnie radzić sobie z nimi. O złości się rozmawia, szuka jej przyczyny, wspiera w trudnych chwilach i pokazuje, co można z tym zrobić. Jeżeli rodzice podchodzą do tego na spokojnie, dziecko uczy się, jak bezpiecznie radzić sobie ze swoją frustracją. Nauczymy dzieci, że w trudnych emocjach nie ma nic złego, że warto je zrozumieć, nauczyć się je wyrażać i okazywać. Nie każdy pedagog jest empatycznym człowiekiem, jednak odpowiednie postawy i postępowanie mogą pomóc dzieciom w zrozumieniu samych siebie, co jest podstawą szczęśliwej dorosłości. Aby uczyć dzieci radzenia sobie z własnymi emocjami ważne jest, warto najpierw samemu zrozumieć czym są emocje, umieć je nazwać i „kontrolować”, wiedzieć w jakim stanie emocjonalnym i z jakiego powodu jest się samemu. By rozumieć uczucia innych, warto najpierw zrozumieć swoje.  To samo dotyczy radości. Jeżeli będzie ona tłumiona przez młodych ludzi, zepchniemy ją daleko na drugi albo i trzeci plan, przez co nie będziemy potrafili w pełni cieszyć się życiem i doświadczać go.

Nauczyciel może stać się „naturalnym profilaktykiem”, osobą, która swoim własnym zachowaniem i reakcjami pokazuje, jak radzić sobie w trudnych chwilach. Zamiast oceniać i pouczać, winien być źródłem wskazówek, umieć akceptować różne sytuacje i pomagać uczniom, określać ich stan emocjonalny.

  • Zauważ emocję – Oj, chyba jesteś rozłoszczony. Chyba cię to rozzłościło… Widzę, że jesteś zły… Na pewno masz powód… Masz prawo się złościć… Jasno wyraź akceptację dla tej złości.
  • Pokaż kilka prostych strategii radzenia sobie: zatrzymaj się, wycisz, oddychaj, zastanów się nad uczuciami drugiej osoby. Poszukaj możliwych rozwiązań. Pomóż rozładować emocje w zdrowy sposób. (Zgniećcie razem kartkę, podrzyjcie ją, można skakać, biegać…)
  • Naucz asertywnego wyrażania złości zamiast tłumienia. Naucz wyrażać komunikat „JA:: Czuję, że …, kiedy Ty……, ponieważ…. Chcę żeby….

Emocje są nieodłączną częścią naszego życia i nas samych. Każda jest nam do czegoś potrzebna, ale też żadna nie trwa wiecznie. Ważne aby ich doświadczać, wtedy życie jest „pełne”. Nie warto się ich wstydzić, odrzucać czy z nimi walczyć. Trzeba starać się je zrozumieć i konstruktywnie okazywać. Człowiek bez emocji może być postrzegany i odbierany jako nieautentyczny. A już na pewno taki człowiek jest nieszczęśliwy, czuje, że nie jest sobą, że życie ucieka mu między palcami. Rolą nauczycieli jest m.in. dbałość o pełnię rozwoju intelektualnego, społecznego i emocjonalnego podopiecznych.

Ukrywanie emocji za kurtyną to tyko jeden ze sposobów nieradzenia sobie z regulowaniem emocji. Przejawem dysregulacji emocji może być zarówno ich dezaktywacja jak i nadmierne nasilenie. Nadmierne nasilenie emocji obejmuje każdy wzrost intensywności emocji odbierany jako niepożądany, niechciany, problematyczny, przytłaczający w postaci eskalacji emocji, paniki, przerażenia, traumy. W dorosłym życiu, w obu przypadkach ważna jest praca terapeutyczna nad regulacją emocji i znalezienie takich sposobów, które będą przystawały do wartościowych celów i zamierzeń jednostki. Zróbmy wszystko, aby takich przypadków i potrzeby leczenia było jak najmniej.

 

 

obraz3-1

Alicja Stankiewicz – psycholog i coach, od wielu lat pracuje z emocjami swoich pacjentów i zwraca na nie szczególną uwagę w kontakcie z dziećmi i młodzieżą. Mama by flow w szkole No Bell Montessori – w szkole, która zainicjowała ruch „Budzących się Szkół” w Polsce. Autorka metody coachingu społecznego mającego na celu wsparcie osób wykluczonych społecznie. Stażystka w Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Prywatnie – mama wspaniałej No Bell’owskiej córki.